sobota, 30 marca 2013

Rozdział 9...




-Hej blondyna budź się - te słowa i dotyk obudził Jessice ze snu.
-Idź sobie, ja chce spać.
-Śpiochu jest już jedenasta. Wyłaź z tego łóżka - powiedziała Victoria zabierając przyjaciółce kołdrę.
-Nie zmusisz mnie do wstania, zostaje tutaj i będę śnić ile będzie mi się podobać.
-Naprawdę? - zapytała i odsłoniła zasłonki.
-Kretynko tylko nie słońce, ono pali - krzyknęła rzucając jaśkiem w kumpele.
-Jak tak możesz? Myślisz, że ci odpuszczę?
-Tak. W mojej głowie pojawiła się taka myśl. Dlaczego ci to tak przeszkadza?
-W każdy inny dzień bym odpuściłam, ale nie dziś.
-Niby, dlaczego? Co ma się takiego wydarzyć?
-No jak to? Gadam o tym od dobrego miesiąca dzisiaj jest KCA.
-Że co jest? - dziewczynę ogarnął zanik pamięci, bo przecież znała ten skrót aż za dobrze.
-Oj nie udawaj głupiej. Dzisiaj KIDS CHOICE AWARDS 2012 i ty idziesz ze mną.
-Nigdzie nie idę. To wasza gala i impreza, nie moja.
-Twoja też, przecież też jesteś sławna. Tam ponad połowa dzieciaków będzie cię znać, a gwiazdy to będą się pchały do ciebie.
-Tak, już ci wierze.
-To chodź ze mną to się przekonasz.
-Wątpię.
-Dziewczyno, a kto będzie mi i mojej ekipie kibicował? Muszę mieć w końcu kogoś takiego jak ty przy boku. Przez tyle lat nie chodziłaś, więc teraz nie masz wyjścia.
-A Nathan to, co? On nie może iść?
-Przecież wiesz, że tydzień temu poleciał do Hiszpanii, co było doskonałym pomysłem, bo nie denerwował się, że ciągle siedzę w pracy na próbach.
-Mi to nie przeszkadzało, miałam dom i zamrażarkę lodów dla siebie.
-No błagam cię chodź ze mną.
-Oj dobra, niech ci będzie już wstaje.
-Super, tak się cieszę - Vic podskoczyła z radości. - To zakładaj jakieś ciuchy, przemyj twarz, zjedz kanapki, które czekają w kuchni i jedziemy.
-Gdzie?
-No do mojej fryzjerki, kosmetyczki i po sukienki, które są w mojej garderobie, a ty tylko musisz wybrać, którą chcesz.
-To ty jedź, a ja się przyszykuje tutaj.
-O nie! - zaprzeczyła. - Jedziesz ze mną, bo ja się tam nie pojawię, jeśli ty nie będziesz zrobiona na bóstwo.
-Muszę? - zajęczała Jess.
-Tak i weź się ruszaj. Ja mam za godzinę próbę generalną piosenki, a o 18.00 mamy tam już być.
-Dobra, dobra. Już wstaje... brunetko.
KILKA GODZIN PÓŹNIEJ

-Vi! Nie założę tej sukienki!
-No niby, dlaczego? Przecież ona jest idealna, jakby była szyta specjalnie dla ciebie.
-Namawiałaś mnie, a raczej zmusiłaś, na ciemny makijaż oraz szczepione loki po boku wsuwkami. Co prawda do fryzury nic nie mam, bo lubię takie spięcie, ale na te ubranie się nie zgodzę.
-No proszę.
-Nie.
-Tak.
-Nie.
-To, co niby chcesz na siebie założyć?
-Niebieską, krótką sukienkę na ramiączkach.
-Czyli? Przecież tu nie było takiej.
-No to prawda, ale jak ostatnio byłyśmy na zakupach to ją kupiłam i jest u ciebie w domu.
-Tą, którą miałaś zabrać do NY?
-Tak, właśnie ta.
-Dobra. To ja zabieram swoją fioletową, buty i jedziemy po nią.  Za godzinę musimy być już na ``pomarańczowym dywanie``.
 Jessica przed galą i w trakcie jej trwania dostała wiele wspaniałych komentarzy pod swoim adresem. Rozdała kilkadziesiąt, a może i więcej autografów oraz poznała wspaniałych ludzi. Siedziała razem z ekipą przyjaciółki w piątym rzędzie i pomimo porannego oporu świetnie się bawiła. Nie spodziewała się, że będzie właśnie tak. Myślała, że już nic lepszego się nie wydarzy. Była w błędzie, najlepsze dopiero czekało na imprezie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz