niedziela, 31 marca 2013

Rozdział 15...



Dwie godziny później, czyli około ósmej trzydzieści było już całkowicie inaczej. Jessica w mocnym makijażu na twarz, w granatowej sukience i wysokich obcasach weszła do salonu. Zauważyła, że Victoria leży na kanapie pod kocem i ogląda nudny, piątkowy film w telewizji.
-Hej! Chyba nie będziesz tu tak leżeć cały wieczór? – bardziej stwierdziła niż zapytała jakby nic się nie wydarzyło.
-Co? – zapytała wyrwana ze skupienia Vic. – Co mówiłaś?
-Że chyba nie będziesz tu leżeć cały wieczór.
-Ale przecież ty… - nie dokończyła, bo kiedy spojrzała na przyjaciółkę zaniemówiła. Można powiedzieć, że z wrażenia i zaniepokojenia.
-Co się tak patrzysz?
-Co ty… przecież… dwie godziny temu… - jąkała się. –Nawet nie zeszłaś na jedzenie.
-Oj tam, nic mi nie będzie.
-Co już brałaś? – zapytała chytrze podchodząc bliżej.
-Ja? A co niby miałam brać?
-Jak dobrze pamiętam, kiedy wróciłam do domu siedziałaś w pokoju z wyłączonymi uczuciami i nic do ciebie nie docierało. Co się zmieniło? – prowadziła śledztwo Vi.
-Kazałaś mi się otrząsnąć, więc oto jestem.
-Płakałam przez ciebie – już stała przy niej i szturchnęła ją lekko w ramie.
-Ja przez siebie też. Przepraszam – dziewczyny wpadły sobie w ramiona i nie chciały się nawzajem puścić.
-Przepraszam, że na ciebie nawrzeszczałam tam na górze.
-Należało mi się.
-Ale chyba nie tak bardzo… Ja po prostu już nie mogłam patrzeć na twój stan.
-Tak wiem, wiem – przytaknęła.
-Byłaś taka… taka… nieobecna – Victoria zaczęła przywoływać do siebie tamten widok.
-Nie myśl o tym i nie płacz, bo ja też zacznę, a to nie jest wodoodporny tusz.
-A właśnie, co ty się tak wystroiłaś? – zapytała Vic odchylając się do tyłu.
-No jak to, nie wiesz?
-Przykro mi, ale nie.
-Ty i ja idziemy do klubu „Star” na imprezę. Chyba nie przepuścisz piątkowego wieczoru na jakieś bzdety w telewizji, prawda?
-Dlaczego dopiero teraz się o tym dowiaduje i przecież ty nie lubisz zbytnio imprezować.
-Bo to była nagła decyzja i przyda mi się odetchnąć od pisania oraz wyrzucenia na jakiś czas problemów. Jedną imprezę już przepuściłam…
-Ale…
-Żadnego „ale”, leć na górę i zrób się na bóstwo. Masz piętnaście minut – ponagliła ją Jessica.
-Nie zdążę nawet zrobić włosów.
-No cóż, tak bywa.
-To nie fair, ty miałaś dwie godziny.
-Czas mija. Tik tak, tik, tak… - pokazała palcem prawej ręki poruszające się wahadło zegara i przytuliła ją jeszcze raz tym razem na znak, że jest kochana i nie poradziłaby sobie bez niej.
35 minut później były już w środku klubu witając się ze znajomymi: Benem, Lucasem, Amy, Mary, Krisem oraz Alfim. Dziewczyny zostały przy zielonym stoliku, a chłopaki śmiejąc się poszli po drinki.
-Nic się nie zmienili. Minęło już sześć lat od kiedy istnieje nasza paczka, a oni nic się nie zmienili… Są wciąż tacy sami – powiedziała Mary.
-Dalej jak dzieci – dodała Vi.
-No wiesz, oni dorastają później niż my kobiety – powiedziała Jess głosem pani Zelman, nauczycielki biologii z liceum, na co pozostałe zaczęły się śmiać, a zamyślony Alf w tym samym momencie potknął się i wylał 2 drinki na Lucasa.
-Debilu patrz pod nogi – wkurzył się chłopak i wylał kumplowi na głowę jedną z coli, które właśnie niósł.
-Ej no…
 Dziewczyny przyglądały się temu przedstawieniu i nie mogły powstrzymać się od śmiechu. Przypomniały im się dawne lata i podobna sytuacja.
 W pewnym momencie Jess wstała i zaczęła tą dwójkę rozdzielać. Stanęła między nimi i odepchnęła na boki.
-Koniec! – wrzasnęła, aby przekrzyczeć muzykę i po chwili dodała. – Jak dzieci.
-A ty niby lepsza? – wtrącił się Kris za co dostał kopniaka od Amy.
-Nie zachowuje się jak oni, a teraz Alfi idziesz suszyć głowę, a ty Lucas ze mną do łazienki. – rozkazała i wskazała na koszulę chłopaka. – Trzeba jakoś zmyć tą plamę, a i jeszcze jedno.
 Spojrzeli na nią, a ona zamiast parsknąć śmiechem przez widok ich wyrazów twarzy spokojnie powiedziała:
-Kris idziesz po picie i kogoś, żeby to posprzątał.
 Pociągnęła Lucasa za sobą i weszła do pierwszej lepszej łazienki.
-Zdejmij koszulę i białą koszulkę, która masz pod spodem.
-Ale że teraz? – zapytał zdziwiony.
-A niby kiedy? Co wstydzisz się mnie?
-Nie… No coś ty… Chyba nie…
-Bez przesady przecież nie jestem kimś obcym, widziałam cię tak nie raz. Jeśli krępujesz się, że ktoś tu wejdzie proszę bardzo zamknęłam drzwi – powiedziała przekręcając klucz.
 Chłopak powoli zdjął górną część garderoby i rzucił ją w stronę Jess, która stała przy umywalce. Złapała je jednym ruchem ręki i włożyła pod wodę. Trochę to trwało zanim plama zeszła i mokre miejsce zostało wysuszone. Chłopak siedział wtedy obok i przyglądał się jej ruchom, a potem dostał ubraniem prosto w twarz.
-Ubierz się i przyjdź – powiedziała wychodząc.

-Gdzie Amy i Ben? – zapytała pozostałą czwórkę przy stoliku.
-Tańczą – wskazała Mary. – Tu jest twój drink. Jak tam Lucas?
-Właśnie idzie – odparła Jessica i wypiła łyk niebieskiej cieczy. – Ale ohyda…
-Co? – zapytała Vic.
-Okropny drink, daj mi twojego…
-Masz – podała jej szklankę i patrzyła.
 Je łyknęła teraz fioletowy płyn i mało nie zwymiotowała.
-Jak ty to możesz pić? To jest okropne.
-Nam smakuje – wtrącił się Kris.
-Idę po sok z wódką i lodem. Komuś jeszcze przynieść normalnego drinka? – pokręcili przecząco głowami. – Nie to nie.
Usiadła przy barze i poczekała na dwie szklanki. Czas jej się dłużył niemiłosiernie, a pijany facet nie dawał spokoju.
-A piękna panienka to sama?... Czego panienka nie odpowiada?... A może zatańczy panienka z takim przystojniakiem jak ja?
 Nie chciał odpuścić, a kiedy doczekała się swojego zamówienia wróciła do stolika gdzie nikogo nie było. Wkurzyła się na tą całą siódemkę, że nie poczekali i siedząc tak przez jedną piosenkę wypiła całego drinka. Potem wróciła do niej Victoria i zabrała na parkiet. Balowały tak przez półtorej godziny, a potem nieco już pijany Lucas zaprosił ją do tańca. Zgodziła się i to były niezapomniane trzy piosenki wieczoru. Dziewczyna nie czuła, że przed kilkunastoma dniami zerwała zaręczyny. Była wolna i mogła sobie na wiele pozwolić, nawet na bardzo nietypowy taniec ze znajomym. Tak dobrze się bawiła, że nie zauważyła, kiedy znaleźli się bardzo daleko od pozostałych, a Luca zbliżał się do niej coraz bardziej. Chciała tego pocałunki, aby udowodnić sobie, że już nic jej nie trzyma, że może wszystko, jednak położyła mu ręce na klatce piersiowej i wyszeptała:
-Nie mogę.
-Dlaczego?
-Po prostu nie mogę, przepraszam.
 Ruszyła szybkim krokiem w stronę stolika, aby odpocząć i przemyśleć tą całą sytuację. Na środku parkietu usłyszała bardzo daleki głos Victorii i Lucasa:
-Jessica uważaj, za tobą.
  Za późno zorientowała się i została uderzona z ogromną siłą przez pijanego Krisa i Alfiego, którzy się bili. Upadła na lewą rękę i aż pisnęła z bólu.
-Nic ci nie jest? – zapytali wspólnie przyjaciele.
-Nie wiem, ona piekielnie boli… Chyba ją złamałam… - wypowiedziała próbując zignorować to, co się działo w jej kończynie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz