sobota, 30 marca 2013

Rozdział 3...



Cała zmarznięta i z obolałymi nogami stanęła przed czarnymi drzwiami domu przyjaciółki. Po jej makijażu nic nie zostało, łzy zmyły wszystko. Zadzwoniła dwa razy, jak to miała w zwyczaju srebrnym dzwonkiem i opierając się o ciemną barierkę pozostało jej jedynie czekanie na reakcje osoby wewnątrz.
 Po pewnym czasie zaświeciło się światło, a w progu pojawiła się Victoria w pidżamie i z zaspanymi oczami. Jej uwagę od razu przykuła Jess. Ten widok nawet ją trochę przeraził, bo myślała, że po smsie, którego dostała kilka godzin temu wszystko się ułoży i w końcu dziewczyna z każdym dniem będzie coraz bardziej szczęśliwa. Jednak wszystko było inaczej, na przekór, gorzej niż kiedykolwiek indziej. Jessica była silna i nigdy nie przychodziła w takim stanie po jej kłótni z Mattem, co prawda potrafiła się rozpłakać opowiadając o wszystkim, ale jednak była silna.
-Miałaś rację, ja nie dam rady. To wszystko mnie przerosło – wyznała i zaczęła znowu płakać.
 Vic przytuliła ją i wprowadziła do środka. Zaprowadziła prosto do dużego salonu z kremowymi ścianami i brązowymi meblami. W prawym rogu stał duży, plazmowy telewizor, w którym leciał teraz jakiś horror o wampirach. Na szafce stały dziewczyn zdjęcia z wakacji oraz portret chłopaka Victorii. Dookoła nastrój wesołości nadawały kolorowe dodatki, które wspólnie kupiły siedząc w sklepie około czterech godzin.
 Przyjaciółka zabrała od Jess kurtkę i podała jej koc, aby się ogrzała. Sama natomiast pobiegła do kuchni, żeby zrobić ich ulubioną grejpfrutową herbatę tak dla rozgrzania. W czasie, kiedy woda się gotowała ona, co chwilę sprawdzała czy przyjaciółka, chociaż w minimalnym stopniu się uspokoiła.
 Wzięła dwa kubki gorącej cieczy i zaniosła na niewielki stolik w salonie. Usiadła obok Jess i przytuliła ją jeszcze raz jak siostrę. One nawet zachowywały się tak jakby nimi były i zawsze mogły na siebie liczyć. Tym razem było tak samo.
 Dziewczyna wzięła niewielki łyk z kubka i zaczęła opowiadać o tym, co się dzisiaj wydarzyło:
-Kiedy wysłałam ci wiadomość zaczęłam nakładać jedzenie i gdy wchodziłam do jadalni on wrócił tak jakby do pracy, więc spytałam, po co w ogóle przyszedł i wyznałam mu prosto w twarz, że go nie rozumiem. On wtedy… - przerwała, a po policzku popłynęły pojedyncze łzy, które otarła chusteczką. – Znowu mnie uderzył, a wtedy ja w przepływie chwili zwaliłam ze stołu naczynia i otwartego laptopa. Matt zaczął na mnie wrzeszczeć, a ja, co mogłam zrobić? Czułam przegraną i uciekłam z domu. Siedziałam chyba dwie godziny na drzewie w naszym parku i płakałam mając w głowie tylko jedno słowom, które on wykrzyczał.
-Jak ono brzmiało? – zapytała Vic głaskając ją po ramieniu.
-Idiotko. Wcześniej słyszałam to wiele razy z jego ust, ale tym razem wywołało to w moim sercu wielki ból, którego nie potrafię się pozbyć.
 Owinęła się mocniej kocem, a przyjaciółka objęła ją swoim ramieniem mówiąc, że teraz będzie inaczej, że będzie lepiej. Obiecała także, że pomoże w każdej sytuacji, ze względu na wszystko.
 Na twarzy Jess pojawił się uśmiech, ale nie wynikał on z usłyszanych przed chwilą słów.
-Skąd ten uśmiech na twojej twarzy? – spytała Vic.
-Przypomniała mi się jak dzisiaj… - nie dokończyła opowiadania o swoim idolu, na którego wbiegła, bo przerwał jej dzwonek.
-Zaraz mi dokończysz tylko sprawdzę, kto nachodzi mnie w środku nocy.
 Poszła szybkim krokiem do drzwi i osłupiała zauważając swojego nocnego gościa, którego w ogóle się nie spodziewała w najbliższym czasie.
-Logan, co ty tu robisz o tej porze? Nie powinieneś być teraz u Jamesa razem z chłopakami? Przecież mieliście sobie zrobić męski wieczór.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz