sobota, 30 marca 2013

Rozdział 2...



Logan stał i nie wiedział, co ma zrobić. Z jego głowy ulotniły się wszystkie cele oraz plany na ten wieczór. Miał przed oczami Jessice, jej łzy i jej wygląd. Ten dzień nie był zbyt ciepły jak na tą porę roku, a ona była jedynie w krótkiej sukience. Nie potrafił się ruszyć i myśleć o czymś innym. Ludzie przechodzili, mieli własne życie, a on ... stał i był w innym świecie.
 Jego rozmyślenia przerwał dzwoniący telefon w kurtce. Rozpoznał po dzwonku, że to któryś kumpel z zespołu. Przypomniał sobie, że mieli się spotkać u Jamesa, aby omówić kilka spraw związanych z nadchodzącymi wydarzeniami oraz nagrać krótki filmik dla fanów. Z niechęcią nacisnął zieloną słuchawkę i nie musiał nic więcej mówić:
-Hej! – krzyknęli razem, a Kendall dodał – Gdzie ty jesteś? Wszyscy już czekamy, tylko ciebie nie ma.
-Yyy…
-To nie jest odpowiedź, nie próbuj kłamać – powiedzieli wspólnie James i Carlos, a potem zaczęli się głośno śmiać.
-Chłopaki sorry, ale nie uda mi się dotrzeć. Wiem, jestem niedaleko, ale muszę zawrócić i coś załatwić. Zobaczymy się jutro w studiu – powiedział jednym tchem i rozłączył się nie czekając na ich reakcję. Domyślał się, co powiedzą, a jemu szczerze nie chciało się tego słuchać.
 Spojrzał jeszcze raz w uliczkę, w której zniknęła nieznajoma i postanowił, że ją odnajdzie. Ruszył szybkim krokiem naprzeciw tłumom zastanawiając się, dlaczego to robi, przecież jej nie zna.

 Stanął na rozstaniu trzech dróg i nie miał pojęcia, w którym kierunku poszła. Odwrócił wzrok w stronę oświetlonego parku, do którego bardzo lubił przychodzić, gdy miał wolne. Ten widok przywołał wiele wspomnień, wszystkie były takie wspaniałe. W głowie pojawiła się myśl, że jeśli ona tu niedaleko mieszka to na pewno kocha to miejsce tak samo jak on i jego najlepsi przyjaciele.
 Właśnie światło zmieniło się na zielone, więc ruszył dalej. Czuł, że podjął dobrą decyzję, a jego przyjaciele nie zamierzali odpuścić, dzwonili po raz drugi.
- Co? – krzyknął do telefonu.
-Stary chyba nie zostawisz nas na lodzie. Jedyny wieczór wolny, który miał być zwariowany tak jak kiedyś, a ty mówisz, że nie przyjdziesz i się rozłączasz - zaczęli swoją gadkę chłopaki uzupełniając się wzajemnie.
-Oj bez przesady… Zrobimy to jeszcze wiele razy, przecież za parę tygodni mamy trasę i powróci to, co pół roku temu.
-No, ale… - nie pozwolił im dokończyć, bo wyłączył telefon.
 Przez długi czas chodził po parę razy tymi samymi ścieżkami spoglądając na każdą ławkę, każde miejsce przy drzewie oraz fontannie. W pewnej chwili poddał się i postanowił wrócić do domu.
 Tak naprawdę jego myśli go nie zgubiły. Jessica była w parku, wiedziała go nawet przez łzy. Nie zauważył jej tylko, dlatego że patrzył na dole, a nie na górze. Dziewczyna nie chciała wysłuchiwać pytań ludzi oraz czuć ich spojrzeń na swoim ciele. Zrobiła to, co przez większość swojego życia w tym miejscu. Weszła na ławkę, a potem na jedną z gałęzi jej ukochanego drzewa. Wciąż płakała, ale w sercu czuła jakąś chwilową ulgę i spokój. Matt nigdy tu z nią nie przychodził, nie pokazała mu tego miejsca. Dzięki temu była pewna, że nie będzie jej tu szukał.
-Czy w ogóle będzie szukał? – zadała to pytanie małemu ptaszkowi, który usiadł obok niej.
 Odpowiedziała jej jedynie cisza. Bardzo chciała pójść teraz do swojej mamy i już tam zostać. Jednak było jedno ``ale``. Nie potrafiła wynaleźć słów, aby jej o wszystkim opowiedzieć. Nie bała się już tak bardzo ich reakcji, ale jednak było jej trudno.
 Siedząc tak w samotności postanowiła, że nie wróci do domu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz