sobota, 30 marca 2013

Rozdział 6...



-To, co słyszałaś... To Logan z Big Time Rush.
-On był wczoraj tutaj? - wyjąkała będąc w szoku.
-Tak... Jeśli chcesz mogę was ze sobą poznać. Może pomożesz nam rozwiązać zagadkę.
-Bardzo miło z twojej strony, ale nie chce przeszkadzać. To wasze sprawy - próbowała się wykręcić, lecz serce podpowiadało jej, że to błąd. Tyle czekała na taką okazję i nigdy nie słyszała, że przyjaciółka kumpluje się z jej idolami.
-Na pewno? - zapytała Vic.
-Tak... O... zapomniałam...
-O czym?
-Nie wzięłam kasy. Idę na górę zobaczyć, czy mam jeszcze coś w sukience po wczorajszych zakupach - odpowiedziała, a w domu rozbrzmiała melodyjka dzwonka.
 Pobiegła szybko na górę zastanawiając się, co wyprawia. Jej największe marzenie ma szanse się spełnić, a ona tego nie chce.
 Energicznie wygrzebała pięćdziesiąt dolarów z kieszeni i zeszła powoli na dół omijając salon, gdzie siedziała Victoria z Logim.
 Podróż srebrnym Nissanem dłużyła się przez mnóstwo korków, które wcześniej przewidziała.
 Na parking wjechała dopiero po godzinie, a szukając miejsca w kopertówce zaczął dzwonić telefon. Nie miała czasu odebrać, ponieważ znalazła miejsce, gdzie mogłaby zostawić samochód. Przez swój charakter nie mogła pozwolić, aby inny kierowca był szybszy od niej.
 Wyłączając silnik wyjęła komórkę i oddzwoniła:
-Cześć Am, co tam?... Jak to?... Naprawdę?... Przykro mi... OK... To do zobaczenia następnym razem... A właśnie... Potrzebna będzie mi twoja pomoc... Zobaczysz... Zgadzasz się?... To super... Dzięki... Trzymaj się. Pa
 Nie chciało jej się samej iść na kawę, więc pomyślała, że pojedzie do rodziców zapytać, dlaczego tata dzwonił do niej zeszłego wieczoru. Kiedy miała już odpalać Nissana w okno zapukał Matt. W czarnych rurkach i zielonej koszuli pokazywał jej, aby wyszła. Bała się go. Nie minęła nawet doba, a ona musi stanąć z nim twarzą w twarz.
 Z niechęcią otworzyła drzwi i wyszła.
-Słucham, czego chcesz? - zapytała ukrywając strach.
-Masz wrócić do domu - rozkazał. - A po za tym, jeśli dostaniesz kasę za głupi artykuł w gazecie, masz mi odkupić laptop.
-Co ty sobie myślisz? - wrzasnęła. - To są moje pieniądze, a głupiego kompa kup sobie sam.
-Nie ja go rozwaliłem kretynko tylko ty - powiedział ze złością.
-Gdybyś nie patrzył tylko na najdroższy i na wygląd nawet upadek ze schodów by go nie uszkodził - krzyczała.
-Masz wrócić do domu - mówiąc to wyciągnął rękę, aby chwycić ją za nadgarstek.
-Nie dotykaj mnie...
 Chłopak nie słuchał i przybliżał się coraz bardziej, więc Jessica uderzyła go z całej siły w twarz, a miała jej w tej chwili sporo. Nie czekając na jakąkolwiek reakcje, zaczęła mówić:
-Życie bywa różne. Moje wprowadził mnie w wielki błąd, wiesz? - przerwała. - Nim byłeś TY. Myślisz, że mnie można bić i zabierać oszczędności z czegoś, czego nawet już nie doceniasz?
 Chłopak z piorunującym spojrzeniem wpatrywał się w nią, ale nic nie powiedział.
-Jeśli tak myślisz to bardzo mi przykro. Ja już nie będę tego znosić. Słyszysz Matt? To KONIEC. Mam dość - zdjęła szybko pierścionek i położyła na jego dłoni. Chciał jej coś krzyknąć, lecz ona zamknęła się w samochodzie i oparła czoło o kierownice.
 Łzy same napływały do oczu. W przepływie chwili wyrzuciła wszystko ze swojego wnętrza i zerwała z chłopakiem, którego kochała pomimo wad. Podnosząc głowę zauważyła jak Matt trzaska drzwiami auta, które rok temu razem wybrali i odjeżdża z piskiem opon.
 Jess spojrzała na swoją dłoń. Nic na niej nie było. Została sama, bez domu, pieniędzy oraz ubrań.
 Obejrzała się przez tylną szybę i wydało jej się to bardzo dziwne. Niedaleko lampy stał Kendall Schmidt. Tak... To był on i wpatrywał się w jej samochód, a raczej Vic. Czyżby następny z jej idoli widział sytuację, w której ona cierpi?

 Miała dość tego miejsca, tych wszystkich sytuacji. To był dla niej okropny ból, nie chciała już jechać do rodziców, chciała pójść spać i zapomnieć.
 Z niewielką prędkością jechała w ciszy z wyłączonymi uczuciami. Skupiła się na drodze, która nie chciała się skończyć, a telefon nie chciał przestać dzwonić.
 Wjeżdżając do garażu zostawiła wszystko w samochodzie i szybko pobiegła na górę, trzaskając za sobą drzwiami. Rzuciła się na łóżko i znowu zaczęła płakać.
 Po kilku minutach do sypialni weszła Victoria i kiedy zobaczyła, w jakim stanie jest Jess bez dłuższego namysłu podbiegła ją przytulić.
-Nie płacz - wyszeptała.
-Spotkałam go i nie wiem, dlaczego ja to zrobiłam... – zaczęła jeszcze bardziej płakać.
-Ale co zrobiłaś? - zapytała z troską przyjaciółka.
-Ja... - wyjąkała. - Zerwałam... zaręczyny...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz