niedziela, 31 marca 2013

Rozdział 14...



Od wizyty u mamy minęło pięć dni i przez ten czas dziewczyna siedziała wciąż w pokoju. Wychodziła jedynie na małą potrzebę i czasami po coś do jedzenia. Victorii nie było prawie codziennie w domu, lecz kiedy wracała nie mogła dogadać się z przyjaciółką, która ponownie, jak parę lat temu, zamknęła się w sobie i jedyną czynność jaką wykonywała to siedzenie nad kolejną książką. Czasami obie, lecz osobno, zastanawiały się jak to jest, że wena jej dopisuje i pomimo tego wszystkiego nie zanika.
 Sny nie chciały pokazywać radości, lecz ciągle tą okropną twarz Matta i jego krzyk. Z nich właśnie narodził się pomysł na fragment do trzeciej części.
 „Było bardzo ciemno, bez świateł i jakiegokolwiek człowieka. Nie czułam wokół siebie nikogo, aby zwrócić się o pomoc. Stałam tam sama i nie potrafiłam się ruszyć. Zimny chłód i ta nagła zmiana scenerii sparaliżowały mnie. Szła burza, niebo co chwile przeszywał piorun, ale nie było żadnych grzmotów. Dlaczego?
 Dom był wiele kilometrów ode mnie, może nie warto było uciekać do obcego miasta.
 Nie potrafiłam przypomnieć sobie jak tu przyszłam, mapy zostały w hotelu, ale chwila… usłyszałam kroki niedaleko siebie i coś we mnie drgnęło.
Może to pomoc – pomyślałam.
-Przepraszam czy ktoś tu jest ?– jak zawsze zachowałam spokój i czekałam. Kiedy przez długi czas nie uzyskiwałam odpowiedzi, dodałam: - Przecież cię słyszę.
 Kroki zaczęły się nasilać, a ja poczułam chłodną, dużą dłoń na swoim ramieniu. Mój spokój przeradzał się w niewielki strach i przekręciłam się powoli, aby nie pokazać tego po sobie. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom, to była ta przeraźliwa, biała twarz, niewyrażająca emocji i której najbardziej się bałam. A więc mnie odnalazł, nie udało mi się go oszukać.
-Czego chcesz? – wysyczałam przez zęby.
 Nie odpowiedział, jakby na coś czekał. Te piękne, duże oczy, które kiedyś mnie uwiodły, teraz wyrażały gniew, złość.
 Dopiero po chwili zauważyłam, że w prawej dłoni trzyma nóż, a w kieszeni pistolet.
Kiedy on go kupił? – zadawałam sobie to pytanie i zaczęłam się cofać ze strachu. Jego usta wypełnił szeroki uśmiech… On tylko na to czekał…, a potem zaczął:
-I co suko? Myślałaś, że ta po prostu uda ci się uciec? Że odpuszczę?
 Patrzyłam na niego, a moje serce waliło jak oszalałe. Bałam się odezwać, a on i tak już kontynuował:
-Nawet na drugi końcu świata cię znajdę i myślisz, że taki mały liścik wszystko załatwi? Jak mogłaś to zrobić? Jak mogłaś mnie zdradzić?
-Ja… – wyjąkałam.
-Co ty? Nie jesteś święta i ja ci tego nie daruje – podniósł do góry rękę, a ja automatycznie zaczęłam szybciej się cofać, aż poczułam za sobą zimną ścianę budynku.
-Posłuchaj mnie, ja naprawdę nie chciałam. To było takie nagłe. Byliśmy pijani, ja nie myślałam logicznie, proszę cię odłóż ten nóż.
-I co mam cię jeszcze za to uściskać? – krzyczał.
-Nie, ale nic mi nie rób. Twoje dotychczasowe bicie mi wystarczy – próbowałam zachować spokój, choć jeszcze ze strachu się nieco jąkałam.
 Z rogu ulicy wyłoniło się dwóch jego kumpli, którzy zaczęli biec w moją stronę, a ja w przepływie chwili postanowiłam uciekać, tak jak podpowiadał mi instynkt.
 Jeden strzał ogłuszył nas wszystkich, a ja chyba jako jedyna poczułam okropny ból w nodze. Upadłam i nie czułam już nic…”
-Jessica to jest zajebiste – krzyknęła Vic zauważając przyjaciółkę w drzwiach pokoju.
-Ale co? – spytała zdezorientowana.
-No ten fragment z ulicą.
-Zwykłe bazgroły i tyle.
-Zwykłe bazgroły? Ty chyba żartujesz, jeśli ją wydasz to to będzie hit roku, albo lepiej.
 Jess tylko machnęła ręką i usiadła ponownie na łóżku biorąc na kolana laptop. Victoria spojrzała na nią i z troską powiedziała:
-Rozumiem w jakiej jesteś sytuacji i że w krótkim czasie było tyle wydarzeń, ale zdajesz sobie sprawę z tego, że  będziesz musiała w końcu stąd wyjść, prawda?
-Tak, ale to jeszcze nie dzisiaj – odparła bez żadnych uczuć w swoim głosie.
-To kiedy? Jutro, za miesiąc, czy może za rok?
-Nie wiem – wzruszyła ramionami.
-A ty w ogóle jadłaś coś dzisiaj?
-Tak, bułkę z samego rana, choć nie, to była już dziesiąta.
-Samą bułkę?
-Tak.
-Dziewczyno ty tu niedługo padniesz z głodu, a ja nie mam zamiaru ciebie zbierać.
-Nic mi nie będzie.
-Idę zrobić nuggetsy z frytkami i widzę cię za półgodziny na dolę.
-Nigdzie nie idę.
 Victoria nie wytrzymała i wykrzyczała Jessice prawdę prosto w twarz:
-Przecież tak się nie da żyć. Widziałaś się w ogóle dzisiaj w lustrze? Wyglądasz jak siedem nieszczęść, jeszcze tydzień temu nie przejmowałaś się tym tak bardzo, czułaś ból, ale się nie przejmowałaś. Siedzisz tylko nad tym laptopem dzień i noc. Twoje oczy domagają się snu, a żołądek jedzenia. I co, taki głupi debil zrujnuje ci całe życie? Całą naszą przyjaźń?
-Ja go kochałam – wrzasnęła ze złości.
-A on cię przez cały czas oszukiwał. Otrząśnij się i żyj normalnie. Chcę, aby moja przyjaciółka wróciła -wykrzyczała i wyszła trzaskając drzwiami.
 Jess spoglądała długi czas na drzwi, a potem wszystkie emocje wróciły i zaczęła płakać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz