sobota, 6 kwietnia 2013

Rozdział 32...

Hejka wszystkim...
Witam was na nowej witrynie, mam nadzieje, że nie będzie żadnych problemów dla was w związku z moim przeniesieniem...
Ja już nie mogłam być na blog.onet.pl, za bardzo się tam męczyłam spędzając po dwie godziny nad jednym i tym samym, bo zabrakło współpracy z programem, który nie do końca jest dokończony i ulepszony...


Rozdział pod spodem i mam tak świetny humor, że mam nadzieje, że wszystkim się spodoba i pojawi się pod nim mnóstwo komentarzy...


Co do prośby, o której już wspominałam parę razy...
Czy moglibyście pomóc mi rozpromować tego bloga?
Gdyż przez własną głupotę straciłam już bardzo wielu czytelników i z tego powodu nadal czuje winę w swoim wnętrzu...
Bardzo mi na tym zależy i BARDZO WAS PROSZĘ POMÓŻCIE...
Jeśli macie blogi napiszcie chociaż małą wzmiankę o moim opowiadaniu lub dodajcie ten link na jakąś stronę z małą opinią...
Jeśli będziecie coś takiego dodawać u siebie poinformujcie mnie o tym, a ja postaram się w jakiś sposób odwdzięczyć i przyszykować dla każdego z osobna niespodziankę...

BARDZO PROSZĘ, GDYŻ ZALEŻY MI NA TYM...

*** **** *** *** *** ***

-Masz – Victoria wyciągnęła w stronę Jess przepustkę ze zdjęciem ekipy Victorious oraz dziewczyny imieniem i nazwiskiem, kiedy stanęły przed wielką czarną bramą czekając na ochroniarza siedzącego w budce i pilnującego wjazdu na teren jednej z siedzib Nicka.
-Naprawdę? – nie mogła uwierzyć blondynka, kiedy zobaczyła tam swoje dane w złotym kolorze.
-Tak, a jak niby chcesz przebywać razem ze mną? – uśmiechnęła się.
-Dziękuje ci, to jest takie cudowne – rzuciła jej się w ramiona, a ze szczęścia popłynęły pojedyncze łzy.
-Przecież nie ma sprawy, już dawno chciałam cię zabrać, ale ty zawsze używałaś tego słowa, którego nienawidzę, gdy pojawia się w twoich ustach, a mianowicie – nie.
-No ja wiem, ale teraz marzenia się spełniają i do tego mam przepustkę nie jako gość tylko własną, osobistą.
-No, a jak by inaczej?  Wyrobiłam ją już bardzo dawno temu i wciąż wożę ze sobą.
-Dziękuje ci naprawdę – ścisnęła ją jeszcze bardziej.
-Nie masz na razie co się tak bardzo cieszyć, na plan serialu BTR to cię z nią raczej nie wpuszczą, bo nikt cię tu nie zna oprócz chłopaków i mojej ukochanej ekipy, więc będziesz musiała spokojnie poczekać, aż chłopaki zejdą na przerwę i podrzucą ci przepustkę na ich jeden z planów.
-A kiedy będą mieć tą przerwę? – posmutniała nieco i się odsunęła.
-Jak dobrze mi wiadomo to za jakieś półtorej godziny – spojrzała na zegarek. – Ale nie martw się jeśli będę miała jeszcze chwilę czasu to do nich podskoczę i ci przyniosę.
-Możesz chodzić tak po prostu po całym terenie mając tylko swoją przepustkę i ten złoty indyfikator? – zapytała i wtedy zauważyła przed samochodem wysokiego szatyna w czarnym garniturze, który stał przy drzwiach Victorii i uśmiechał się promiennie.
-Hejka dziewczyny – powiedział, gdy czarna otworzyła okno.
-Cześć Andy, jak tam dzień? – zapytała Vic.
-Na razie spokojnie poza tym, że o czwartej rano przyjechali stażyści, o których mnie nikt nie raczył poinformować i do tego nie mieli ani indyfikatorów, ani tych przepustek, musiałem się z nimi użerać przez dobrą godzinę dopóki nie przyjechał twój reżyser – odpowiedział.
-Weissman? – zapytała już mając w głowie swojego czasami nieogarniętego kumpla i zarazem reżysera jej serialu.
-Tak – obrócił oczami i zrobił minę dającą dziewczynom do zrozumienia, że ten facet coraz bardziej go wkurza. – A i do tego wszystkiego od jakiś trzydziestu minut wydzwania do mnie, czy już się pojawiłaś, więc radzę wymyślić jakąś przekonującą historyjkę, bo inaczej da wam wszystkim popalić.
-Rozumiem, to może byłbyś tak miły i otworzył nam bramę – uśmiechnęła się do niego, jakby te słowa nie wywarły na niej najmniejszego wrażenia.
-Oczywiście, jeśli pokażesz mi swój indyfikator i przepustkę dla koleżanki.
-Ty znowu z tym samym, przecież mnie znasz i po co mam ci go pokazywać?
-Vici ja nie chce wylecieć, mimo że niektórzy mnie mega wkurzają.
-Tak, tak rozumiem – przewróciła oczami i wygrzebała z portfela złotą kartę. – Proszę bardzo.
-A koleżanka? – spojrzał na miejsce pasażera.
-Mam – uśmiechnęła się Jess i wyciągnęła do niego rękę. – Jestem Jessica Braun.
-Ta Jessica Braun? – zajrzał bardziej do wnętrza samochodu, a blondynka spojrzała na przyjaciółkę z miną zakłopotania.
-Tak Andy, ta Jessica Braun, a teraz otwórz, bo chciałabym wjechać – odparła rozłączając ich ręce z uścisku.
-Miło mi cię poznać, uwielbiam twoje książki, ja natomiast jestem Andy Field – uśmiechnął się od ucha do ucha i nie zwracał uwagi na czarną.
-Mi też miło cię poznać – odparła niepewnie.
-Andy Field rusz się do tej swojej małej budki i naciśnij ten zielony przycisk zanim wyjdę z samochodu i sama to zrobię – Victoria była coraz bardziej wkurzona na zachowanie kumpla, który chciał się podlizać jej kochanej przyjaciółce. – I dawaj tą kartę, bo zaraz ją złamiesz – wyrwała mu ją z dłoni, zamknęła okno wskazując w stronę wejścia.
 Chłopak szedł nie odrywając wzroku od samochodu, a dokładnie od nadal zakłopotanej dziewczyny, który zaczęła się bawić zawieszką od przepustki i spuściła głowę nie mogąc oswoić się z taką sytuacją, w której została postanowiona po raz pierwszy.
-On ma tak zawsze? – zapytała niepewnie nie podnosząc głowy.
-Tak i nie przejmuj się nim, niedługo mu przejdzie jak moi ochroniarze wywalą go z planu parę razy, bo zaraz prawdopodobnie uda mu się zdobyć twoje zdjęcie, z tych swoich głupich kolorowych półek wygrzebie trzy mazaki na wszelki wypadek i będzie robił wszystko, aby tylko pojawić się u twojego boku z prośbą o autograf i poznania nowinek z twojego życia – wytłumaczyła, co przeraziło nieco dziewczynę, natomiast na niej samej nie wywarło najmniejszego wrażenia. – W tym przypadku to standard, on chce znać wszystko i wszystkich, więc nie przejmuj się nie uda mu się nawet dojść kolejnym razem do ciebie na odległość 100 metrów, a potem będzie traktował cię jak dobrą znajomą i świr mu minie, no chyba, że nie będziesz tu przyjeżdżać – kontynuowała kierując się w stronę parkingu, na miejsce z jej imieniem.
-To ja chyba nie chce więcej tu przyjeżdżać, on jest dziwny – wyszeptała.
-Każdy tak mówi, ale w głębi duszy to fajny gość, przekonasz się jeszcze nie raz.
-Nie będzie się zachowywał jak jakiś psychol? – zapytała wykrzywiając twarz.
-Gwarantuje ci, że nie – odpowiedziała wyłączając silnik. – Jesteśmy na miejscu – uśmiechnęła się. – Witaj na terenie Nickelodeona.
 Dziewczyny wyszły z samochodu i powolnym krokiem kierowały się do budynku numer 22. Po drodze Victoria opowiadała Jess o wszystkich miejscach, w których przeżyła jakieś zwariowane przygody. Blondynka patrzyła na wszystko z zaciekawieniem i w pewnym momencie przestała słuchać kumpeli obmyślając sytuacje do książki, kiedy przerobiła to miejsce w opuszczone budynki z powybijanymi oknami i stertą niepotrzebnych rzeczy pod nogami.
-… a to jest budynek, w którym chłopaki kręcą dzisiaj swój odcinek, numer 18, zapamiętaj go dobrze, bo potem tu pójdziesz – doszły do jej uszu słowa czarnej i od razu na twarzy zaczął malować się promienny uśmiech. – Teraz dobrze zapamiętaj drogę, bo nie mam zamiaru wysyłać po ciebie kogoś, w razie gdybyś przypadkiem zabłądziła.

-OK., czyli od numeru 18 mam iść koło trzech szarych budynków prosto, potem mam skręcić w prawo mijając duże zielone drzewo, a dokładnie dąb, potem za nim mam iść dróżką prosto aż zobaczę tabliczkę, która pokaże mi drogę i mam iść zgodnie z czerwonym kolorem w lewo. Potem… - zamyśliła się, aby przypomnieć sobie jak to dokładnie było. -… po ominięciu żółtego budynku, kiedy zobaczę szary budynek z napisem „
Victorious” mam wejść przez te niebieskie drzwi, tak? – zapytała, aby się upewnić, czy wszystko zapamiętała między momentami zamyślenia.
-Tak, znakomicie – ucieszyła się przyjaciółka na myśl, że nie będzie musiała jej wszystkiego tłumaczyć, bo to w przypadku niektórych osób bardzo ją dobijało. – Mam bardzo mądrą „siostrę” – zaśmiała się. – Wchodzimy? Czy jesteś gotowa, aby zobaczyć tą słynną szkołę Hollywood Arts oraz cudowny dom Tori na żywo, a nie tylko na ekranie telewizora?
-Oczywiście, że tak. Chodźmy już! – krzyknęła i pociągnęła za drzwi. Jej oczom ukazała się pusta przestrzeń, gdzie ściany były koloru białego i jedynie na środku stało małe biurko z laptopem i jakąś stertą papierów, a za nią siedział wysoki facet w garniturze. Miał brązowe, krótko ścięte włosy i niewielki zarost na twarzy, który nadawał mu pewnego specyficznego uroku. Wyglądał bardzo młodo i nikt prawdopodobnie nie dałby mu powyżej dwudziestu dwóch lat.
-Hej Sam, jak tam dzień? – przywitała się Vic, całując młodego chłopaka w policzek.
-Bardzo dobrze, choć nie wiem, czy dla ciebie będzie też taki dobry, bo Adam jest mega wkurzony, że nie było cie na planie o piątek i połowy ekipy także, a do tego ci nowi stażyści chyba doprowadzają go do szału, bo już wywalił dwóch chłopaków i co jakieś dziesięć minut słychać kogoś krzyk. Powodzenia życzę – poklepał ją po ramieniu, a potem spojrzał w stronę zawiedzionej Jessi, która szczerze powiedziawszy nie tego oczekiwała po otworzeniu tych ciężkich i ogromnych drzwi. – Ona jest z tobą? – zwrócił się do dziewczyny.
-Tak, to jest Jessica Braun – wskazała w jej stronę. – Jess, natomiast to jest Sam Davidson, jeden z najwspanialszych ochroniarzy i chłopaków, jakichkolwiek w życiu spotkałam.
-Miło mi – blondynka podeszła do szatyna podając mu rękę. – Czyżbyś zapomniała już o Nathanie, bo coraz częściej to ja od ciebie słyszę o innych chłopakach, czy coś przede mną ukrywasz? – zwróciła się do Vici uśmiechając się z dobrze wypełnianej misji podirytowania „ukochanej siostrzyczki”
-Chciałabyś – odpowiedziała i pociągnęła ją w stronę długiego białego korytarza.
 Szły przez chwile w ciszy przyglądając się zdjęciom na ścianach z różnych odcinków i sezonów. Victoria obmyślała jakąś wciągającą historyjkę, dzięki której uda się jej uniknąć krzyku reżysera; a Jessica żyła już chwilami, kiedy będzie mogła zobaczyć się z chłopakami.
-Jess – usłyszała krzyk Ariany i Leona, którzy już podążali w jej stronę.
-Cześć kochani – przytuliła ich na powitanie zapominając o przyjaciółce i o tym, że tak bardzo chciała poznać to miejsce, w którym właśnie stoi. – Jak tam poranne wstawanie?
-Mogło być lepiej choć i tak większość z nas znowu się spóźniła – odpowiedział Leon.
-Miło, że w końcu Vic udało się namówić cię do przyjazdu do nas – cieszyła się ruda.
-A właśnie gdzie w ogóle ona się podziała?
-Kto? – zapytali wspólnie.
-Vici – zaczęła rozglądać się w każdą możliwą stronę i dopiero wtedy do niej dotarło w jakim właśnie miejscu się znajduje. Co prawda nie był to ani dom Tori, ani szkoła, lecz blondynka ledwie łapała dech w piersi.
 Stała na brązowych dywanie korytarza, gdzie były drzwi do garderoby każdego ważniejszego aktora. Kątem oka zauważyła główne wejście na plan, a jej serce zabiło mocniej, jej każda część ciała chciała się tam znaleźć i pozostać na pewien okres czasu, aż pozna nawet najmniejsze, pojedyncze miejsca, które może dla niektórych są jeszcze tajemnicą.
-Przy Weissmanie – wskazał chłopak.

-Chciałeś mnie widzieć – zaczęła niepewnie Victoria, ale po chwili głos jej się zmienił.
-Vic… - krzyknął Adam Weissman.
-Spóźniłam się, gdyż… - chciała opowiedzieć, co przed chwilą pojawiło się w jej głowie, ale nie dane jej było w tym momencie dokończyć.
-To nie ma znaczenia – przytulił ją z całych sił. – Ważne, że już z nami jesteś, że w końcu udało ci się dotrzeć do tego świrniętego budynku i jeszcze mogę ci z wielką radością oznajmić, że skończymy trzy godziny wcześniej niż zazwyczaj.
-Czy coś się stało? – patrzyła na niego wielkimi oczami z niedowierzaniem.
-Tak, ale czy to jest ważne? – zastanowił się, a potem mówił radośnie. – Ważne jest to, że jesteśmy już wszyscy razem, możemy kręcić i przy tym się świetnie bawić… Jak ja bardzo w głębi duszy raduje się, że już jesteś – mówił pod nosem odchodzą. – Tak bardzo…
-Adam? – krzyknęła.
-Słucham moja kochana?
-Przywiozłam ze sobą przyjaciółkę i chciałabym, żebyś ją poznał.
-Oczywiście, oczywiście…
-Co mu się stało? – zapytała Elizabeth.
-Sama nie wiem, czy to przypadkiem nie przez tych stażystów ma dość, a jego zmęczenie objawia się radością do wszystkiego?
-Możliwe – przyznała jej rację. – Od długiego czasu co chwilę się drze, a nam kazał czekać aż będą wszyscy.
-No to możemy zaczynać tylko się przebiorę, załatwię sobie kawę i coś do jedzenia dla Jess.
-Jessica tu jest? – pojawił się przy nich Avan i Matt.
-Tak, właśnie idzie tu z Leonem i Arianą.
 Całą trójką pobiegli przywitać się z blondynką, przez chwile rozmawiali aż nie pojawił się koło nich reżyser już ze swoim codziennym charakterem – kazał się wszystkim przebierać, robić szybki makijaż i ostrzegł, że jeśli ktoś nadal nie umie swojej kwestii to nie skończy się to dla niego zbyt miło.
 Zapomniał całkowicie o gościu na planie i wrócił do swoich obowiązków, pomimo że próbowali go zatrzymać.
-Idziesz? - zwróciła się czarna do Jess wskazując w stronę swojej garderoby.
-Nie, pójdę do waszego wspólnego salonu i wezmę sobie coś do jedzenia.
-Skąd wiesz o salonie? – zdziwiła się przyjaciółka.
-Ariana mi o nim opowiedziała i nawet dała wskazówki jak tak dość.
-Ok., to nie muszę ci nic tłumaczyć?
-Nie trzeba, trafię, a potem do was wrócę.
-Dobra, to jak coś to poinformuje ochroniarzy i włóż przepustkę.
-Tak, tak… Wiem, co mam robić, a ty idź już, bo znów będzie krzyczał – popchnęła ją w stronę drzwi, a sama zaczęła poruszać się w przeciwnym kierunku.
No to teraz zabrać sobie jakąś drożdżówkę, kawę i do chłopaków. Nie ma mowy, że będę czekać bezczynnie półtorej godziny, dostane się tam i bez żadnej głupiej przepustki – mówiła sobie w myślach i zaczęła obmyślać plan. – Do dzieła.

4 komentarze:

  1. Fajnie, ja też chciałbym zwiedzić kilka planów :) No i jak dziewczynie niewiele do szczęścia potrzeba - mała przepustka, ale fakt mały kartonik, a jak wiele otwiera drzwi :) I co dalej bo widzę, że rozwija się tu szatański plan :) Czekam niecierpliwie :) Ps. Nie wiem, ale mnie jakoś onet nie przeszkadza, fakt, wcześniej owszem, ale teraz współpracuje mi się z nim nieźle. Może mnie lubi :) Pozdrawiam i zapraszam do siebie http://big-time-rush-ciri.blog.onet.pl Ciri

    OdpowiedzUsuń
  2. Też bym tak chciała.... Wycieczka mażeń po studiu Nicka! Super ci wyszedł ten rozdział i postaram się pomóc ci w rozlreklamowaniu tego bloga :) czekam nn ;**

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeju. :3 Ale jej fajnie. :3 Kto by nie chciał zwiedzić tego studia? :D Widzę, że Jess ma plan doskonały, tylko pytanie czy się powiedzie? :D Mam nadzieję, że nikt jej nie złapie jak będzie się "włamywała" na plan do chłopaków. :D Czekam na następny. ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Twoje opowiadanie jak zwykle piękne♥ Brakowało mi go długo :3 Będę czekać na kolejne rozdziały.Spróbuję jakoś u mnie zareklamować Twojego bloga,ale problem w tym,że sama mam nie wielu czytelników...Kiedyś było ich po 7,po 8 .A teraz zaledwie 2,3...:C

    OdpowiedzUsuń